Jobshadowing na Teneryfie

Kolejnym punktem na mapie naszego projektu Erasmus „Uczymy się, uczymy siebie nawzajem – zbierając doświadczenia w Europie, rozwijamy XLIII LO” była Teneryfa. Profesor Małgorzata Janigacz i Beata Kasprzycka odwiedziły szkołę średnią IES Marina Cebrián w miejscowości Santa Cruz na północy wyspy. Miasto to liczy ponad 200 tys. mieszkańców i jest największym na wyspie.

Santa Cruz nie jest miastem typowo turystycznym jak miejscowości na południu Teneryfy. Jak określiła to jedna z nauczycielek, w szkole jest to raczej lokalna społeczność. Miasto pełne jest wąskich uliczek i małych restauracji i kawiarni. Jedną z atrakcji miasta jest Palmetum. Na terenie byłego wysypiska śmieci powstał przepiękny ogród botaniczny. Na 12 hektarach można znaleźć setki gatunków roślin.

IES Marina Cebrián to szkoła średnia w dzielnicy TACO. Uczęszcza do niej około 400 uczniów. Jak mówią jej nauczyciele, jest dość mała. Wiele szkół liczy około 1000 uczniów. Szkoła średnia w Hiszpanii trwa 6 lat z czego ostatnie dwa to przygotowanie pod kątem ewentualnych studiów. Budynek w niczym nie przypomina naszych. Z racji klimatu na korytarzach nie ma okien, więc czuć powiewy wiatru. W szkole nie ma dzwonków, lekcje trwają 50 minut, a sygnałem do zmiany przedmiotu jest muzyka puszczana z głośników. Wówczas klasy idą na kolejną lekcję. W ciągu dnia są dwie 15-minutowe przerwy po każdych dwóch lekcjach. Codziennie lekcje trwają od 8.35 do 14.30.

W trakcie naszego pobytu miałyśmy okazję obserwować szereg zajęć. Przede wszystkim zajęcia z języka angielskiego i matematyki, czyli przedmioty, których uczymy w XLIII LO. Jeśli chodzi o matematykę, lekcje nie różnią się wiele od naszych pod względem metodyki. Uczniowie tak jak u nas muszą przede wszystkim ćwiczyć. Natomiast jeśli chodzi o angielski, sytuacja przedstawia się nieco inaczej. Uczniowie nie są podzieleni na grupy pod względem zaawansowania, więc często w jednej grupie poziom jest zróżnicowany. Dodatkowo jest wielu imigrantów, którzy w ogóle nie mówią po angielsku, a czasem i nawet po hiszpańsku. Jest to nie lada wyzwanie dla nauczyciela. Kolejną różnicą jest to, że nauczyciele pracują na elektronicznych wersjach podręcznika. Każdy nauczyciel tworzy wirtualną klasę na Google Classroom, gdzie umieszcza wszystkie materiały do lekcji. Każdy uczeń ma swój tablet, z którego korzysta podczas lekcji. Jeśli ktoś swojego nie ma, w klasach są szafki, w których znajdują się tablety dla uczniów. Szkoła ma swój wspólny dysk, gdzie nauczyciele umieszczają wszystkie swoje materiały. Miałyśmy również okazję być na zajęciach wyrównawczych dla słabszych uczniów, którzy przygotowali dla nas prezentacje o swojej wyspie.

Podczas obserwacji lekcji języka hiszpańskiego nauczyciel przygotował lekcję, wykorzystując wiersz Wisławy Szymborskiej pod tytułem „Nic dwa razy”. Lekcja zaczęła się od próby nauki wymowy nazwiska naszej noblistki, później uczniowie mieli też okazję wysłuchać piosenki Sanah opartej na tym wierszu.

Poza lekcjami brałyśmy udział w życiu szkoły. Między innymi uczestniczyłyśmy w biegu solidarności, w którym brali udział nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele. Kolejnego dnia byłyśmy obecne na otwarciu nowej strefy relaksu.

Hiszpańska szkoła to nie tylko lekcje, ale i długotrwałe projekty jak na przykład współtworzenie własnego ogrodu warzywnego. Nauczyciel biologii Eduardo przygotował projekt, który został zaakceptowany przez władze i tak od kilku miesięcy uczniowie codziennie doglądają grządek, podlewają, plewią i sadzą nowe rośliny. W ogrodzie są między innymi marchewki, truskawki czy dynie. Codziennie jedna grupa uczniów zajmuje się ogrodem i dba o niego.

Szkoła w Santa Cruz pod wieloma względami różni się od naszej, ale nie jeśli chodzi o sposób pracy na zajęciach. Od nauczycieli usłyszałyśmy, że są jak jedna wielka rodzina. Był to dla nas tydzień pełen wrażeń, mogłyśmy poznać, jak pracują nauczyciele w innym kraju, ale też była to dla nas okazja poznać bliżej lokalną kulturę.